Najmilsze Dzieci Boże, Dzieci Moje!
Przez oddanie naszej Stolicy i archidiecezji warszawskiej w dłonie Maryi, pragniemy niejako złożyć Was wszystkich w darze Matce Boga Żywego, Bogurodzicy Dziewicy, Bogiem sławionej Maryi. Pragniemy również dać przez to wyraz naszej gorącej ku Niej miłości i głębokiej, żywej wiary w to, że Maryja zwycięża. Żywimy nadzieję, że gdy my, wasz pasterz, oddamy Was wszystkich Matce Najświętszej, możemy być pewni, że na progu tysiąclecia dochowacie wierności Bogu, Krzyżowi, Ewangelii, Kościołowi i jego pasterzom.
POTRZEBA NAM POMOCY!
Pragnienie to nosimy w sercu od dawna, ale w miarę, gdy coraz bardziej czujemy, iż na tym łez padole – ja, duchowieństwo i lud Boży – musimy mieć Przemożną Orędowniczkę i Najlepszą Matkę, oglądamy się za niezawodną i skuteczną pomocą. Wskazał ją nam sam Bóg, a potwierdził Kościół święty, gdy na uroczystość Królowej Polski (3 maja) i Matki Bożej Jasnogórskiej (26 sierpnia) włożył w usta nasze słowa modlitwy: „Boże, któryś w Najświętszej Maryi Pannie nieustanną pomoc dla obrony Narodu polskiego ustanowić raczył… spraw łaskawie, abyśmy taką pomocą wsparci… [zwycięstwo odnieść mogli]”.
Zapewne, Najmilsze Dzieci, Kościół Boży w swej pracy dwutysiącletniej nigdy nie był wolny od przeciwności, prześladowań i udręk. To jest jego chleb powszedni, bo przecież Kościół Boży to żyjący Chrystus, a Chrystus skończył swą karierę ziemską na krzyżu. Właściwie wszyscy ludzie, czy wierzą, czy nie wierzą, kończą także swą karierę ziemską na krzyżu. Jedni przez ufność ku Bogu i wiarę, że On odnowi ich umierające członki; inni przez lęk i trwogę przed nieuniknioną śmiercią. Wszyscy jednak, słabi i możni, ci, co wierzą i ci, co nie wierzą, kończą ostatecznie karierę życiową – na krzyżu.
Dlatego też, Najmilsze Dzieci, nie ma się co dziwić, że Kościół jest stale krzyżowany… Nie ma się co nadmiernie tym gorszyć ani niepokoić. Owszem, jak Chrystus zwyciężył na krzyżu, tak i Kościół zwycięża na krzyżu i przez krzyż. I każdy z nas, gdy zaufa krzyżowi, odniesie zwycięstwo. Ale gdy nie zdobędzie się na ufność krzyżowi, wtedy pozostaje już tylko wielkie miłosierdzie Boga. A Bóg nigdy nie zrezygnuje ze swoich dzieci, nawet z takich, które plecami stają do Niego. Jednakże naszym obowiązkiem pasterskim jest zabezpieczać waszą wiarę, miłość i nadzieję, szczególnie w chwilach trudnych. Dlatego odwołujemy się do Przemożnej Opiekunki, Matki Boga-Człowieka i oddajemy siebie i Was wszystkich w Jej dłonie.
To oddanie wszystkiego, co z woli Bożej Kościół święty złożył w nasze biskupie dłonie, rozpoczęliśmy, [my,] biskupi polscy, od naszego oddania się Maryi. W domu prymasowskim, w dniu 15 marca bieżącego roku, wszyscy biskupi oddali się w ręce Matki Najświętszej2. Ten akt oddania rozszerzają teraz w swoich diecezjach na powierzone sobie dzieci Boże.
My sami, w ciągu miesiąca kwietnia, oddaliśmy Matce Najlepszej duchowieństwo archidiecezji. Jako znak uległości i oddania, duchowieństwo warszawskie zapragnęło udać się na Jasną Górę, aby tam swoją obecnością zaświadczyć wierność temu oddaniu. W naszej prymasowskiej stolicy w Gnieźnie oddaliśmy również duchowieństwo, miasto i Gniezno, i całą archidiecezję prymasowską, Matce Najświętszej.
TAK UCZYNIŁ SAM BÓG…
Dzieci Najmilsze! Może zastanawiacie się nad powodami? O, powodów można wyliczyć mnóstwo! Pragnę obecnie w tym zwięzłym przemówieniu zwrócić waszą uwagę na to, jak sam Ojciec Niebieski w trudnych i doniosłych dla ludzkości chwilach składał wszystko w dłonie Niewiasty.
Gdy ciemności grzechu ogarnęły ludzkość, gdy grzech pierworodny dotknął pierwszych rodziców, wówczas Bóg, pragnąc wszczepić w zanieczyszczone dusze ludzi choćby szczyptę nadziei, ukazał obojgu Niewiastę. Obudził nadzieję, gdy zapowiedział, że położy nieprzyjaźń między szatanem i jego nasieniem a Niewiastą i Jej Nasieniem. W straszliwej walce i zmaganiu szatana z Niewiastą, Ona zetrze głowę węża, Ona zwycięży! To wzbudziło ufność i ukazało ludzkości dążącej do Boga Niewiastę jako prawdziwy Znak Zwycięstwa.
Raz po raz Prorocy przywoływali Jej oblicze i zapowiadali: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie imię Jego Emmanuel – Bóg z nami”. A później, w chwili niesłychanie bolesnej, zda się bez nadziei, gdy wyczekiwanie na Mesjasza wyczerpało już wszystkich i obudziło zwątpienie, Bóg na nowo wystąpił i ukazał Dziewczę w Nazarecie. Ukazał Ją swemu Synowi, Słowu Przedwiecznemu, który całkowicie poddał się woli Ojca i powiedział: „Oto idę, Ojcze, pełnić wolę Twoją”. Gdy Dziewczę z Nazaret zrozumiało wolę Ojca Niebieskiego, wyrzekło natychmiast: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego”. W tej chwili Ojciec Niebieski oddał Syna swego Jednorodzonego Niewieście, Maryi, Dziewczęciu z Nazaret. Przez Nią „Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami”. Dokonało się to z woli Ojca Najwyższego i Najpotężniejszego, pod sercem Bogurodzicy Dziewicy.
Potężny i wspaniały Bóg, który mógł sprawić, by Jego Syn ukazał się na tej ziemi w innej postaci, może od razu jako mąż doskonały, który nie potrzebuje szukać dla siebie ani krwi, ani ciała, ani macierzyńskiego pokarmu Niewiasty – oddał swojego Syna w ręce Maryi!…
Czy nas to nie zadziwia? Jesteśmy tak oswojeni z tą prawdą, tak nam ją często wyjaśniają, że na ogół nie zastanawiamy się nad jej zdumiewającą treścią. Gdy jednak głębiej w nią wnikamy, nie możemy wyjść z podziwu, że Bóg tak zaufał Dziewczęciu z Nazaret, że oddał [Jej] to, co było Jego Najwyższą Miłością.
TAK UCZYNIŁ PAN NASZ JEZUS CHRYSTUS…
W ten sposób Jezus został oddany Maryi. Ona Mu dochowała wierności. Była Jezusowi służebnicą w trudnych i radosnych Jego chwilach: w bezdomności Betlejem, w wędrówce i ucieczce egipskiej, w cichym, ukrytym życiu domku nazaretańskiego, w pracy rzemieślniczej pod opieką Józefa, w wędrówkach apostolskich, wśród prześladowań i chwały, na drodze krzyżowej i na Kalwarii. Jezus, obarczony krzyżem, z radością spotkał swą Matkę, która dodała Mu otuchy i zachęty do pełnienia ofiary. Swym wytrwaniem przy Nim na Kalwarii utrzymała przy sobie gromadkę niewiast galilejskich, które przyszły za Jezusem aż do Jerozolimy i służyły Mu do końca. One to prawdopodobnie, gdy Jezus oddał ducha Ojcu – omyły krwawe ciało, namaściły i pogrzebały. One Go nie opuściły, dochowały wierności Jezusowi, zachęcone wspaniałym przykładem Maryi. Nie zawiódł się Jej Syn na Niej!… Gdy raz powiedziała: „Oto ja służebnica” – wytrwała! Ludzie wybrani i umiłowani przez Chrystusa opuścili Go w trwodze i lęku; wytrwała przy Nim Niewiasta – Matka. O! Matka umie wytrwać przy swoim dziecku, choćby najnieszczęśliwszym, choćby przez wszystkich potępionym i odtrąconym! Tak wytrwała Maryja!
Dzięki temu doczekała się jeszcze jednego dowodu zaufania od swego Syna. Jak ongiś Ojciec Niebieski oglądał się za Nią i oddał Jej, co miał najcenniejszego – swego umiłowanego Syna, tak teraz Jezus, odchodząc z ziemi do Ojca, oddał Jej swego umiłowanego ucznia – Jana. Bardzo to znamienne! Przecież był Piotr, wyznaczony na Głowę Kościoła! Mógł Chrystus oddać swego umiłowanego syna, Jana – Głowie Kościoła, Piotrowi. A jednak Jezus oddał Jana, pierwszego biskupa i kapłana, najmilszego sobie ucznia, nie w ręce Piotra, tylko w ręce Maryi. „Oto syn Twój!” I potwierdza Janowi: „Oto Matka twoja!”
Najmilsze Dzieci! Rozumiecie już teraz, że najwspanialszy przykład oddania wszystkiego w dłonie Maryi dał nam sam Ojciec Niebieski, który oddał Jej swego Jedynego Syna – Jezusa Chrystusa. Dał nam ten przykład również sam Chrystus, który najdoskonalej oddał swej Matce samego siebie, a potem umiłowanego ucznia, Jana.
PRAGNĘ NAŚLADOWAĆ BOGA SAMEGO I BRONIĆ ZAGROŻONĄ WASZĄ WIARĘ…
Czyż my nie mielibyśmy naśladować Boga Ojca i Syna Bożego w chwili bolesnej, gdy lękamy się o wasze wartości ludzkie i o waszą wiarę! Patrzymy, jak powstają potężne organizacje, jak się mobilizuje środki i siły, jak wiele pieniędzy idzie tylko na to, aby Wam odebrać wiarę w Boga, aby odłączyć Was od Chrystusa, aby Wam serce wystudzić i pozbawić Was religijnej pobożności.
W takiej chwili, gdy widzimy bezpośrednie zagrożenie waszej wiary, zdając sobie sprawę z odpowiedzialności za wasze dusze, za dzieci i młodzież, za Was samych, jako biskup Warszawy i archidiecezji, naśladujemy Bożą linię postępowania i nadzieję naszą pokładamy w zwycięskiej Matce Boga Żywego, której Bóg Ojciec i Syn Boży oddali, co mieli najdroższego.
I ja, Dzieci Najmilsze, nie mam na tej ziemi nic droższego niż Was. Wy jesteście mi najdrożsi. Chociaż żyje jeszcze mój ojciec staruszek, ale muszę powiedzieć, że silniejsze więzy wiążą mnie z Wami niż z nim, bo z nim wiąże mnie więź krwi, a z Wami – wiara! Jedna wiara, jeden chrzest, wspólny sakrament Krwi Chrystusowej, wspólna łaska Boża, miłość nadprzyrodzona i nadzieja, która do Boga prowadzi.
To nas wiąże! Nie z waszej woli, ale z Bożej woli zostałem waszym pasterzem. Nie ja siebie wybrałem, tylko Bóg chciał, abym był waszym pasterzem. Znam siebie dobrze i wiem, że nie umiem być dobrym pasterzem. Ale również wiem, że aby być dobrym pasterzem, aby Wam dać, Dzieci Najmilsze, to, co Wam jest potrzebne, należy być naprawdę świętym. Nie stać mnie na to, dla ludzkiej ułomności! I dlatego czuję tym głębszą odpowiedzialność za Was! I dlatego lękam się o wiarę każdego z Was. O wiarę waszą, Dziateczki małe, i waszą, Młodzieży, i waszą, Rodzice Katoliccy! Lękam się o waszą żarliwość religijną, gorliwość w służbie Bożej i miłość nienaruszalną! Lękam się o każde drgnienie waszego serca, o świętość i nierozerwalność waszych rodzin! Lękam się o całość depozytu wiary i o skuteczność sakramentów świętych w waszym życiu osobistym.
Gdy mam tyle lęków i niepokojów wobec ogromu odpowiedzialności, gdzież znajdę spokój, jak nie w ufnym i pokornym oddaniu Was wszystkich Matce Boga?!
KTO MI DAŁ TO PRAWO?
Może zapytacie: od kogo mam to prawo, aby Was – może wbrew waszej woli – oddać Matce Boga Żywego? Odpowiem Wam, Dzieci Moje: mam prawo z mego do Was posłannictwa, prawo mego urzędu pasterskiego! Bo, czy chcecie, czy nie chcecie, z woli Kościoła, a więc z woli Bożej, zostałem waszym pasterzem.
Na ogół ludzie lubią być wygodni w swym życiu. Może i ja miałbym prawo do innego, lżejszego sposobu służenia Wam, przy mej odpowiedzialności, bez tych potwornych zmagań, bez nieustannych wprost napaści i gwałtów, bez niesłychanych niepokojów pasterskich, bez wszystkich ataków prasy, która znieważa, stawia zarzuty i posądza o rzeczy, które mi nawet w głowie nigdy nie powstały… Człowiek wolałby żyć spokojnie. Ale Bóg rządzi człowiekiem, dlatego jestem kapłanem i pasterzem waszym. I nawet gdybym nie chciał, muszę ulec przed potężną wolą Boga!
To nie Wy, lecz Bóg chciał, abym był waszym biskupem. Dlatego wybaczcie, że nie pytam Was, czy chcecie, czy nie chcecie, ale z prostotą i ufnością oddaję Was Matce Najlepszej i Najmożniejszej. Jedno Wam przypomnę: Chrystus nie pytał Jana, czy chce być oddany Matce. Wybaczcie więc, że i ja nie naśladuję ludzi, którzy pytają, chociaż Was szanuję i kocham. Właśnie dlatego, że Was kocham, nie pytam o przyzwolenie, tylko Was oddaję Matce. Będę samowolny, Najmilsze Dzieci! W tych demokratycznych czasach, kiedy wszyscy o wszystko pytają, ja nie będę pytał, tylko Was oddam, a już Dobry Bóg mnie wyrozumie i wybaczy. Wiem, że i Wy, Dzieci Moje Najlepsze, ostatecznie mi to
wybaczycie.
(Źródło tekstu: Stefan Kardynał Wyszyński, Dzieła zebrane, t. VII, s. 224-230).