Od kilku lat należę do Wspólnoty „Z Maryją Ratuj Człowieka”, którą prowadził ojciec Stanisław Jarosz, z panią Dorotą z Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Przyznam się, że jestem szczęśliwa dziękując opatrzności Bożej, że trwam we wspólnocie (…), gdzie moja wiara się pogłębia, a zarazem możemy dzielić się tym z wieloma osobami. Po każdym spotkaniu modlitewnym wychodzę wzbogacona i umocniona na mojej duszy, aby Bóg był na pierwszym miejscu. Chwała Panu za przynależność do Wspólnoty „Z Maryją Ratuj Człowieka”. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Nie przypuszczałam, że kiedyś będę dzieliła się swoim świadectwem, swoimi przeżyciami, swoją wiarą. Kiedyś i ja, w wieczornym półmroku kuchni, znalazłam na lodówce (swoją drogą u teściowej, niech żyją teściowe) czasopismo religijne i z wielkim zainteresowaniem i zdziwieniem czytałam czyjeś przeżycia. Uderzyła mnie w nich pewność istnienia Boga i głęboka relacja człowiek – Bóg. Czytając, budziłam w sobie pragnienie takich przeżyć, doświadczenia takiego bezpieczeństwa, po prostu posiadania przy sobie kogoś tak bliskiego – Boga. Zapragnęłam Go spotkać. Znalazłam Pismo Święte, to nic, że dla dzieci. Chciwie połykałam Go w Eucharystii, z tym poczuciem i lękiem zarazem, że będzie we mnie, że mnie wypełni „po brzegi”.
Mijały miesiące, lata, a Pan, delikatny subtelny, prowadził mnie. Dzisiaj widzę Jego mądrą pedagogikę. Nie wyprowadzał mnie z błędu. Po prostu czule kochał. Zdawało mi się, że wierzyć nie jest tak trudno. Wystarczy często komunikować, korzystać z sakramentów. Pan nie wyprowadzał z błędów dziecka, którym byłam i oczywiście nadal jestem. Teraz widzę, ile obrzydliwości znosił, tego mojego dobrego samopoczucia, że tyle wystarczy, by być wierzącą, by Go naśladować, by czuć się usprawiedliwioną. Dzisiaj zrozumiałam, że Boga nie można mieć dla siebie, że nie można zamknąć się z Nim, bo tak dobrze, bezpiecznie, w odosobnieniu. Bogiem trzeba, powinno się dzielić, otworzyć swoje serce, nie bać się (i tak najcięższe trudy, rany On bierze na siebie). Należy Go nieść w każdym uśmiechu, w każdej rozmowie z drugim człowiekiem, odczuwać w każdej rzeczy, w każdym obowiązku, w każdej sytuacji. Iść z intencją i świadomością. On tu jest. Zauważyłam, jak Panu na tym zależy, by być między nami, by ludzie tworzyli żywe relacje między sobą. Po wielu, wielu dowodach miłości Bożej Opatrzności odkryłam drogę do szczęścia. Jeszcze lękliwie, ale ofiaruję Mu moje pragnienie, by Go naśladować. By spróbować kochać. On będzie kochał we mnie, bo cóż nieudolnie to robię, wcale nie umiem. Jednakże chcieć zbliżyć się do drugiego człowieka mogę, to już ode mnie zależy. Tak wybieram, resztę Pan dopełni. Zapomnę o sobie, spróbuję, podzielę się sobą. Tak to jest, że Pan pierwszy wychodzi z takimi pragnieniami. Jak bardzo nie doceniałam w życiu opieki Matki Bożej. Mogę z całą stanowczością potwierdzić, że w życiu to Ona najpierw wstawiała się za mną, za każdym człowiekiem. Bardzo dziękuję Matce Bożej za Jej wstawienniczą interwencję, za „dostępność”. Obecnie dzięki Niej – Matce Bożej, dzięki Opatrzności Bożej, mogę brać udział w pięknym dziele „Z Maryją Ratuj Człowieka”. Jaki to jest ukłon, jaki piękny pocałunek ze strony Pana do człowieka, że tak bardzo pragnie ratować człowieka, by był zbawiony, nawet moją skromną modlitwą, która przez Chrystusa i z Chrystusem prowadzi do zbawienia.
Do wspólnoty „Z Maryją Ratuj Człowieka” należę od momentu jej powstania, gdy prowadził je o Stanisław Jarosz. Comiesięczne spotkania są dla mnie czasem modlitwy, wyciszenia i pokoju. Przybliżają mi one Pismo Święte. Katechezy o. Tomasza wyjaśniają mi wiele trudnych i nie zawsze zrozumiałych pojęć. Coraz chętniej czytam polecone lub wybrane fragmenty. Natomiast modlitwa za człowieka, którego zbawienie jest zagrożone, odmawiana przeze mnie od kilku lat, spowodowała poprawę układów sąsiedzkich. Codziennie, a często i w nocy, bardzo głośna muzyka wprowadzała zdenerwowanie i niepokój. Nie pomagały interwencje policji, którą wielokrotnie wzywaliśmy z sąsiadami, prosząc o pomoc w tej trudnej sytuacji. Jestem przekonana, że modlitwa dopomogła nam w odzyskaniu upragnionego spokoju. A spotkanie i czas modlitwy za nich, pomogły mi zmienić moje życie. Umacnia się moja wiara, potrafię w spokoju i modlitwie pokonywać trudności i problemy codzienności.
Elżbieta